Zanim piłkarze GKS Tychy przenieśli się na nowoczesny stadion, a kibice mogli w komfortowych warunkach oglądać pod zadaszeniem piłkarskie zmagania, przez wiele lat stadion przy ulicy Edukacji 7 pozostawiał wiele do życzenia. Miał jednak swój jedyny i niepowtarzalny klimat. Jednym z jego symboli był charakterystyczny zegar.
Zdjęcie zostało wykonane zimą 2006 roku, dokładnie 26 stycznia. W rozgrywkach ligowych trwała wtedy przerwa zimowa. Jest to ostatnia „odsłona” zegara, która przetrwała jeszcze kolejne siedem lat. W 2013 roku zegar rozebrano w trakcie przygotowywania placu pod budowę nowego stadionu przy E7.
Cyfry zmieniane ręcznie
Zegar został wykonany przez Zakład Elektroniki Górniczej. Pod zegarem znajdował się „młyn”, czyli trybuna najbardziej zagorzałych kibiców trójkolorowych. Sympatycy GKS oprócz kibicowania, uwielbiali skubać słonecznik, sprzedawany w rożkach zrobionych ze zrolowanej gazety. Wokół zegara zawsze unosił się aromatyczny zapach grillowanych kiełbasek. Wielu starszych widzów wnosiło na stadion mocniejsze trunki, by w gronie znajomych „machnąć kielicha”, porozmawiać o sporcie, polityce i obgadywać kolegów. Można też było kupić piwo – oczywiście Tyskie. Aby dostać się do środka zegara, trzeba było się tam wspiąć po drabinie.
Wcześniej, przed modernizacją zegara, która miała miejsce mniej więcej w drugiej połowie lat 90., wynik wyświetlały ułożone w prostokąt „żarówki”, a czas gry odmierzał zegar kołowy. Jeszcze wcześniej zegar znajdował się po przeciwnej stronie stadionu, a wynik, na czarnych tablicach z białymi cyframi, był zmieniany ręcznie.
Doping wrócił pod młyn
W momencie, kiedy zostało wykonane zdjęcie, pod zegarem nie prowadzono już dopingu, a trybuna ze względu na kiepski stan techniczny została wyłączona z użytku. „Młyn” przeniesiono na sektor obok krytej „trybuny”, gdzie znajdowały się krzesełka. Doping wrócił pod zegar rok później, w październiku 2007 roku, przy okazji konfrontacji czwartoligowego GKS z występującą w fazie grupowej Pucharu UEFA – Wisłą Kraków. Specjalnie na to spotkanie na trybunie pod zegarem wylano beton, aby dostosować ją do wymogów PZPN. Mecz z krakowianami obejrzało dzięki temu około sześć tysięcy widzów.
Kibice w Tychach do dziś żałują, że konstrukcja zegara nie otrzymała drugiego życia, tak jak choćby słynna „Omega” ze stadionu Ruchu Chorzów. Dziś po zegarze pozostały już tylko wspomnienia i nieliczne zdjęcia…











