Home / Ludzie / 30-lecie tyskiego rapu

30-lecie tyskiego rapu

W tym roku mija 30 lat od momentu powstania pierwszego w Tychach zespołu wykonującego muzykę rap. Płonący Squat to grupa, która od połowy lat 90. zachwycała i inspirowała tyską młodzież odkrywającą kulturę hip-hopu. Jednym z pionierów rapu w Tychach jest Marcin Przywieczerski, w środowisku znany jako „Bu”.

Początek lat 90. był dla naszego kraju przełomowy pod wieloma względami. Zarówno z powodu zmian ustrojowych, jak i gospodarczych i społecznych. Był to czas, kiedy do Polski zaczęły napływać „nowości” z zachodu, do których wcześniej Polacy legalnie nie mieli dostępu. Były to zagraniczne produkty konsumenckie, technologie, zagraniczny kapitał czy kultura. Ostatnie ze wspomnianych dobrodziejstw miało kluczowy wpływ na gusta muzyczne obywateli naszego kraju. Do Polski dotarła kultura hip-hopu, która w latach 70. ubiegłego wieku narodziła się w nowojorskim Bronksie. A razem z nią rap. W połowie lat 90. hip-hop zawitał także do Tychów.

Cofnijmy się o trzy dekady, do 1995 roku. W jednym z garaży na osiedlu T, rodzi się historia tyskiego rapu…

Marcin Przywieczerski: Na początku zacznijmy od tego, że moje środowisko zawsze czuło się silnie związane z muzyką, której słuchało. Przynależność do subkultury, stosowne ciuchy i chęć robienia czegoś podobnego. W latach 90. miałem spory warsztat gatunkowy, ale to rap zainteresował mnie najbardziej. Uczyłem się wtedy w technikem, jeździłem na desce, często z walkmanem w kieszeni. W domu zawsze grał jakiś odtwarzacz. Pierwsze rapowe kawałki pochodziły ze składanek, dostarczanych przez starszych kolegów. Przegrywanie kaset magnetofonowych, które krążyły między ludźmi już od dawna było normą. Później pojawiły się anteny satelitarne i „kablówka”, a razem z nimi dostęp do stacji telewizyjnej MTV. To był prawdziwy przełom, bo mogliśmy usłyszeć i zobaczyć wszystko, co było na topie. Program „Yo! MTV Raps” nagrywaliśmy na kasety wideo. Mój przyjaciel Kubaniec miał pokaźną kolekcję, kilkanaście godzin nagrań. Warto wspomnieć o stoisku na targowisku dobrze zaopatrzonym w konkretne tytuły, koszulki czy bluzy.

I tak po prostu, po przesłuchaniu tych kaset, postanowiliście sami rapować?

Koledzy grali hardcore po garażach więc udostępniali nam sprzęt. Był taki fajny krąg muzyków w naszym mieście, wychowanych głównie na metalu. Nam wystarczyła perkusja i linia basu, żeby spróbować się na mikrofonie. Dużo też graliśmy w kosza i przesiadywaliśmy na blokach. A wieczorami, kiedy wracałem, pisałem pierwsze wersy na kartce zakrywającej książkę do technologii żeby mama myślała, że „zakuwam”. To był czas płyt CD, dlatego trafiały się wydawnictwa z instrumentalami, a najlepiej tworzyło się pod bity Złotej Ery. Był to początek artystycznych kroków bez założeń o jakiejkolwiek karierze.

Kto wchodził w skład założonej przez was grupy Płonący Squat i kiedy wydaliście swoją pierwszą płytę?

Nasz pierwszy „nielegal” (płyta wydana własnym sumptem, bez udziału wytwórni) pojawił się w 1999 roku. Płyta nosiła nazwę „Projekt D.O.T.”, od osiedli, na których mieszkali członkowie zespołu. Dynia mieszkał na osiedlu D, Emdżik pochodził z osiedla O, a ja z Kubańcem reprezentowaliśmy osiedle T. Nasz pierwszy koncert zagraliśmy w Hempie, takim małym lokalu, który znajdował się obok pawilonu naprzeciwko lodowiska. Później były koncerty w szkołach i pierwsze wyjazdy, do Katowic czy Wisły. Za sprawą HiHiR poznaliśmy wiele ciekawych osób z raczkującej wtedy śląskiej sceny hip-hopowej.

Byliście wtedy nawet porównywani do legendarnej dziś Paktofoniki, która swoją popularność zdobywała w podobnym czasie.

Przy drugiej, ale pierwszej legalnej płycie – „Dość Milczenia”, wydanej przez wydawnictwo Gigant Records, padły zarzuty, że staramy się naśladować Paktofonikę. Ale po pierwsze nasza płyta była wypadkową tego, co robiliśmy nie znając specjalnie ich twórczości, po drugie to nie ten styl. My mieliśmy bardziej szorstki, uliczny. Oni techniczny, ale wymykający się wszelkim ramom. Nie zmienia to faktu, że byliśmy normalnymi ziomkami, nie „gangusami”. Każdy ze swoim mniejszym lub większym bagażem doświadczeń, ale szczery. Mówiliśmy co myślimy, co czujemy, komentując rzeczywistość, która nas otaczała.

Jak dziś, z perspektywy lat, oceniasz płytę „Dość Milczenia”. Nie masz poczucia, że była ona na tyle dobra, że powinna na scenie hip-hopowej namieszać zdecydowanie więcej?

Uważam, że jak na tamte lata, była to bardzo dojrzała płyta i jestem z niej dumny. Oczywiście, dziś z perspektywy czasu mam świadomość, że pewne rzeczy mogliśmy zrobić inaczej i lepiej, ale był to naprawdę mocny towar. Mieliśmy własne bity, dobre flow, śląski sznyt i taki nasz unikatowy styl. Może była za słaba promocja, aczkolwiek wtedy media nie specjalnie pomagały naszej kulturze. Były ambitne plany, chcieliśmy stworzyć swoją markę, zarabiać na tym pieniądze, ale przede wszystkim nagrywać albumy i grać koncerty. Niestety, nasze drogi się rozeszły i nie zdecydowaliśmy się postawić wszystkiego na jedną kartę. Każdy z nas pochodził z klasy robotniczej, więc przyszedł czas, kiedy musieliśmy podjąć pracę i zacząć zarabiać na życie.

Twoi dawni kompani już się prawie nie udzielają. Ty cały czas, mimo upływu lat realizujesz swoją pasję.

Rap jest tym co kocham i co sprawia mi ogromną przyjemność. Na przestrzeni tych trzech dekad uczestniczyłem w wielu świetnych przedsięwzięciach. Od Płonącego Squatu, przez P.U.P. (wewnętrzne projekty 2T czy Międzyosiedlowy Tandem), po 3odę Kru, Kosmos czy wreszcie Ruby Szpek. Zawsze byłem częścią grupy i z tym czułem się najlepiej. Udało się jednak zrealizować indywidualne albumy jak „Zezowate szczynście Mixtejp”, BYK” czy „Nadgryziony zębem czasu”, wydany dzięki pomocy Rahima w MaxFloRec. Ostatnim jest „Egzekucyjny PLuton” na produkcjach Młodego przy wokalnym wsparciu Yota, sfinansowany przeze mnie i przy udziale Underground Renoma Records. Ponadto co roku nagrywam sporo gościnnych zwrotek, więc mogę czuć się spełniony, choć wciąż nie „składam broni”.

Tagi:

Jeden komentarz

  • Szacun BU i reszta chłopaków! Muzyka mojego nastolactwa. Warto dodać że wszystkie oldschoolowe (jak i nowe – ale to raczej nic dziwnego) płyty, o których tutaj mowa są dostępne na youtube 🙂

Skomentuj 3igen3ggy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *